Strony

Sunday 21 April 2013

Rozdział 3

Hermiona powoli wyszła z klasy, nie śpieszyło sie jej na trening chłopaków. Nienawidziła Quidditcha bardziej, niż Malfoy'a... chociaż nie. Jednak bardziej nie znosiła tego durnego sportu. Była już blisko boiska, gdy usłyszała jakąś kłótnie. Podbiegła do boiska i ujrzała Rona całego purpurowego ze złości. Dziewczyna widziała jak Malfoy z Zabinim szepczą mu coś na ucho. Miona przyglądała się tej scenie przez kilka minut, a chwilę potem biegła do Rudego, by go uspokoić.
- Co się stało? - spytała najspokojniej jak mogła.
- Ten pieprzony Ślizgon się stał. Nazwał Cię szlamą.
- Ron, mnie to nie rusza. -Gryfonka uśmiechnęła się i pocałowała przyjaciela w policzek. – No, idźcie skopać im tyłki. - dodała na co Harry i Ron wybuchli głośnym śmiechem.
- Mionka... wiesz może gdzie jest Ginny? Miała przyjść potrenować. - powiedział Wybraniec.
- JESTEM!!!! Już jestem. Przepraszam. - krzyczała Ruda z daleka. Biegła bardzo szybko, a włosy rozwiewał jej wiatr.
- A co z nią, do licha?- spytał sam siebie Ron.
- Skoro jesteśmy w komplecie, już możemy zaczynać trening! - krzyknął Harry na całe boisko. Hermiona usiadła na trybunach i z zainteresowaniem obserwowała próbny mecz Gryfonów ze Ślizgonami. Malfoy właśnie wyrwał piłkę Ronowi, i zaczął się donośnie śmiać. Rudy był tak wściekły, że podleciał do Harry'ego, wyrwał mu piłkę i rzucił nią z całej siły w plecy Malfoy'a . Pod wpływem uderzenia, arystokrata spadł z miotły. Blondyn zapewne straciłby życie, gdyby nie brązowowłosa Gryfonka, która w ułamku sekundy zdążyła go zatrzymać.


Stała przed gabinetem dyrektora, zdenerwowana.
- I coś ty znowu narobił, co?! Mogłeś go zabić! Na Merlina, RONALD! Ty mnie słuchasz?! - krzyczała Hermiona.
- Miona, uspokój się. - powiedział wybraniec. Nagle drzwi gabinetu, otworzyły się z hukiem. Stanął w nich Snape. Przestraszony Rudzielec schował się za dziewczyną.
- Weasley, gdybyś był w Slytherinie to już byś się pakował. Masz szczęście, że panna Granger zareagowała.- Powiedział opiekun Slytherinu, po czym udał się do lochów.
- Wejść! - Dobiegł ich podniesiony ton głosu dyrektora. Cała trójka weszła do gabinetu. W środku był Lucjusz Malfoy, McGonagall i Dumbledore. Ron od razu złapał się Miony, która usłyszała jego przesiąknięty strachem szept :
- On mnie zabije, za uszkodzenie jego synalka. - wyjąkał zdenerwowany Ron. Hermiona stała jak wryta.
- Ronaldzie Weasley, powiedz nam co dokładnie zrobiłeś Draconowi? - powiedział Dumbledore.
- Ja... to znaczy... no bo...- zaczął Ron
- Wysłów się! - Krzyknął na całe pomieszczenie ojciec Ślizgona.
- Na meczu próbnym rzuciłem mu piłką w plecy,
- Panno Granger, wiedziała Pani, że nie można mieć meczów próbnych z innymi domami, lecz nie zapobiegła Pani tym zdarzeniom. Za karę będzie pani nosić Panu Malfoy'u notatki z lekcji. Proszę wyjść. - powiedział dyrektor. Gryfonka odwróciła się na pięcie i wyszła. Za nią dostojnym krokiem wyszedł ojciec młodego arystokraty.
-Panno Granger. Chciałem Ci podziękować. Gdyby nie pani, mój syn by już nie żył. - powiedział po czym wyciągnął rękę.
Nie wiedziała co ma robić. Jakiś Malfoy jej dziękuje? Nie realne. Podała rękę. Odpowiedziała krótkie 'nie ma za co' i już jej nie było. Poszła robić Malfoy'owi notatki.
To będzie długi tydzień – pomyślała Gryfonka.

No comments:

Post a Comment